Nowe nogi | Klinika Kolasiński
Tel. +48 61 81 87 550 Tel. kom. +48 783 004 005

Prestiżowa nagroda dla dr n. med. Jerzego Kolasińskiego

Nowe nogi

Mam 35 lat i nowe, gładkie, smukłe nogi. Dlaczego nowe? Ponieważ znów, tak jak za dawnych, młodych lat, mogę je pokazywać.

Gdy byłam młodą i piękną dziewczyną, chętnie nosiłam minispódniczki. Taka była moda, a ja nie wstydziłam się pokazywać moich, jakże pięknych, smukłych i gładkich nóg. Nawet zimą ujemne temperatury i śnieg nie przeszkadzały mi w noszeniu króciutkich spódniczek. W szkole nauczyciele często karcili mnie i moje koleżanki za ich długość, a raczej krótkość. Miałyśmy na to sposób. Spódnica była dłuższa, zwykle do kolan, a po wyjściu z domu lub ze szkoły podwijało się ją w pasie, by długość sięgała tuż za pośladki. Niestety, moje nogi z wiekiem wyglądały coraz gorzej i już tak chętnie ich nie odsłaniałam. Na skórze okolicy ud i łydek stopniowo zaczęły pojawiać się drobne rozszerzone naczynia krwionośne przypominające swoim wyglądem pajączki. Drobne żyłki, początkowo niewidoczne, stawały się coraz szersze i nie wyglądały zbyt pięknie. Przestałam nosić spódniczki, a zaczęłam zakładać długie aż do kostek spódnice i spodnie. Wygląd moich nóg martwił mnie trochę.

Doskonale pamiętałam, że babcia miała żylaki kończyn dolnych. Nie operowała ich, ponieważ bardzo obawiała się zabiegu chirurgicznego. Mimo niezbyt podeszłego wieku często siadała na kanapie z obolałymi i obrzękniętymi nogami, głównie w okolicach kostek i prosiła mnie, by je trochę rozmasować. Przy masowaniu ich wyczuwałam pod grubymi rajstopami poszerzone, duże żylaki.

Moja praca zawodowa wiąże się z długotrwałym siedzeniem, gdyż wiele godzin spędzam przy komputerze. Nieraz odczuwałam ociężałość nóg, a wieczorem zauważałam niewielkie obrzęki kostek. Poczytałam trochę na temat choroby żylakowej w dostępnej literaturze. Wiedziałam, że jest to choroba dziedziczna i spodziewałam się jej w przyszłości. Starałam się zmienić trochę mój tryb życia. W pracy od czasu do czasu wstawałam i ćwiczyłam. Wykonywa łam wspięcia piętyńpalce, krótki spacer po biurze, w przerwach układałam wyżej kończyny. Starałam się nie nosić kolanówek czy skarpetek uciskających łydki, a raczej rajstopy lub gołe nogi. Latem podczas upałów nie nosiłam wysokich obcasów oraz butów krępujących i uciskaj ących stopy, a raczej klapki i luüne, wygodne obuwie. Nie korzystałam też z solarium, sauny i gorących kąpieli w wannie.

Mój dramat rozpoczął się podczas ciąży. W początkowym okresie wszystko było jak dotąd. Kiedy jednak brzuch stawał się coraz większy, zmiany na moich nogach były coraz gorsze. Drobne żylaczki zmienia ły się w duże żylaki, obok powstawały nowe, wcześniej nieobecne pajączki, te z czasem znów zmieniały się w większe, poszerzone naczynia żylne. Z problemem tym udałam się do lekarza. Najpierw obejrzał mnie mój ginekolog i zalecił konsultację chirurgiczną. U chirurga dowiedziałam się, że w przypadkach takich jak ja, z obciążeniem genetycznym, przy siedzącym lub stojącym trybie życia i pracy, podczas ciąży choroba żylakowa ujawnia się lub nasila. Niestety w moim obecnym stanie niewiele mógł mi pomóc. Zalecił kilka dodatkowych ćwiczeń, wygodne obuwie i cierpliwość. Zaproponował ponowne przyjście na konsultację, lecz dopiero po porodzie. Urodziłam i odchowała moją córeczkę. Niestety, problem wyglądu moich kończyn powrócił. Przecież nie jestem starą kobietą, a nogi chętnie odsłoniłabym, chociażby latem, na plaży czy na basenie.

Pacjentka lat 32 przed zabiegiem. Widoczna poszerzona niewydolna żyła odpiszczelowa  Stan po operacji żylaków metodą kriochirurgiczną. Niewidoczne blizny pooperacyjne

Pacjentka lat 32 przed zabiegiem. Widoczna poszerzona niewydolna żyła odpiszczelowa Stan po operacji żylaków metodą kriochirurgiczną. Niewidoczne blizny pooperacyjne

I tak ponownie udałam się na konsultację chirurgiczną. Pan doktor zalecił wykonanie badania ultrasonograficznego, tzw. badania dopplerowskiego, by ocenić stan wydolności układu żylnego kończyn dolnych. Od wyniku tego badania uzależniał rozległość zabiegu operacyjnego, bo uprzedził mnie, że bez operacji niestety się nie obejdzie. A moje żylaki to już nie tylko problem kosmetyczny, ale przede wszystkim zdrowotny, ponieważ takie żylaki stanowić mogą w przyszłości przyczynę wielu powikłań, takich jak na przykład zator płucny powodujący śmierć. Brrrr… Niemiałam wyjścia. Poszłam wykonać zalecone badanie i ze wszystkimi wynikami stawiłam się w umówionym dniu, na umówioną godzinę w klinice. Zabieg był przeprowadzony w znieczuleniu ogólnym. Od chirurga dowiedziałam się, że polega on na usunięciu niewydolnych żył powierzchownych, jednej głównej żyły odpiszczelowej i wszystkich drobniejszych żył obocznych zmienionych żylakowato. Gdy obudziłam się następnego dnia po zabiegu, obie nogi miałam zabandażowane bandażami elastycznymi. W okolicy pachwin niewielkie opatrunki przykrywały cięcia długości 3 cm. Po porannej wizycie i zmianie opatrunków udałam się do domu. Przez dwa tygodnie moje nogi przybierały kolory tęczy, od fioletu, poprzez granat, zieleń aż do żółci. Tam, gdzie były widoczne siniaki, ciało było twarde i obolałe. Po dwóch tygodniach wszystko wróciło do normy. Tylko w kilku miejscach odczuwałam bolesność przy większym ucisku. Nie było jednak widać prześwituj ących i uwypuklających się, jak dawniej, „kiści winogron”. Po kolejnych kilku tygodniach zapomniałam już o żylakach. Była piękna, ciepła wiosna, a ja zaczęłam odsłaniać moje „nowe nogi” i przełamałam się, by znów nosić minispódniczki.

Judyta

Dowiedz się więcej na temat zabiegu: Żylaki