Pracując intensywnie i zbierając tym samym doświadczenie chcemy dzielić się nim z innymi lekarzami.
Jedną z form są publikacje w czasopismach naukowych. Drugą są wystąpienia.
W okresie 40 lat naszej działalności odnotowaliśmy 315 wystąpień i wykładów.
Odrębnym zagadnieniem jest prowadzenie sesji podczas kongresów medycznych, uczestnictwo w dyskusjach panelowych, prowadzenie kursów na żywo i on-line.
Wszystkie takie aktywności wymagają przygotowań, zabrania materiału, opracowania wykładów i przygotowanie ich w formie gotowej do wygłoszenia.
Gdy zaczynałem działalność wykładową, wówczas całość pracy trzeba było przedstawić w formie tradycyjnych slajdów. Cóż to była za żmudna praca…
Pamiętam, że dość szybko nawiązałem współpracę z pracownikiem Zakładu Medycyny Sądowej, który był biegły w opracowywaniu slajdów z białymi literami na niebieskim tle. Wówczas był to luksus.
Oczywiście bardzo szybko slajdy uzupełniało się zdjęciami.
Trzeba je było wykonać, wywołać i opracować.
Podobnie wykresy i ewentualne ozdobniki.
Kiedy już slajdy były gotowe jechało się z nimi na konferencję i układało skrzętnie w magazynku rzutnika.
Niezmiernie często zdarzało się potem, że jakiś slajd był do góry nogami, że się zaciął.
Jeszcze gorzej, gdy w drodze na wykład magazynek wypadł z rąk i wszystkie slajdy się posypały. To była tragedia.
Aż oto końcówka XX wieku przyniosła wynalazek w postaci programu Power Point.
Pamiętam zajęcie warsztatowe na jednym z kongresów American Academy of Cosmetic Surgery (AACS) podczas których dr Tony Mangubat prowadził szkolenie z zastosowania tego programu prezentacji prac. To były epokowe przemiany.
Dziś trudno uwierzyć, ale gdy przyjechałem do Orlando w styczniu 2000 roku na 16 kongres AACS, by poprowadzić kurs z leczenia żylaków metodą kriochirurgiczną zażądano ode mnie opłaty 500 USD za wypożyczenie rzutnika do prezentacji wykładu w Power Point.
Nie miałem ze sobą tradycyjnych slajdów, byłem już nowoczesny, więc musiałem ponieść tę opłatę.
Działo się to zaledwie 24 lata temu. Niewiarygodne.
Porzućmy jednak te wspomnienia natury technicznej.
Były wystąpienia, które szczególnie zapadły mi w pamięci.
Na pewno te pierwsze na forum oddziału poznańskiego Towarzystwa Chirurgów Polskich w latach 90-tych XX wieku były bardzo stresujące.
Wszak na sali wykładowej zasiadali czołowi poznańscy chirurdzy, profesorowie.
Na dodatek prezentowałem nowatorskie prace łamiące dotychczasowe kanony postepowania z urazami tępymi i przeszywającymi brzucha.
Po rozpoczęciu własnej działalności dość szybko zacząłem gromadzić materiał, którym wypadało się podzielić ze światem lekarskim.
Pamiętam, że przyjąłem postanowienie nie udzielania jakiegokolwiek wywiadu prasowego na temat przeszczepu włosów zanim nie przedstawię tego zagadnienia na forum lekarskim.
W jednym z pierwszych felietonów opisywałem sytuację, która miała miejsce bodaj na drugim Zjeździe Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej.
To tam wespół z profesorem Michałem Kraussem „wyrywaliśmy” sobie z rąk mikrofon – on by zakończyć mój wykład na temat przeszczepu włosów, ja by nie tylko wykład kontynuować, ale jeszcze pokazać pacjentów na żywo.
Uczestnicy zjazdu stanęli po mojej stronie i „vox populi, vox Dei” zwyciężyło -dokończyłem wykład i prezentacje pacjentów.
Ze wzruszeniem wspominam sesję podczas 23 Zjazdu Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego we Wrocławiu w 1989 roku gdy przedstawiłem swoje doświadczenia z przeszczepami włosów na ponad 500 przypadkach, a po mnie musiał wystąpić kolega, który miał w dorobku pięć zabiegów. Było mi go szczerze żal.
Wystąpienie na 7 Kongresie IPRAS w Berlinie w 1993 roku było także okazją by pierwszy raz w życiu zobaczyć jak dr Carlos Ubel z Brazylii wykonuje 1000 przeszczepów włosów podczas jednej sesji.
Zainspirowany jego techniką zacząłem ją zgłębiać i modyfikować.
Do dziś właśnie technika „stick-and-place” jest przeze mnie stosowana.
Potem nastąpił debiut w Stanach Zjednoczonych w 1997 roku.
W Rancho Mirage w Kaliforni, podczas 3 Zjazdu American Society of Hair Restoration Surgery wygłosiłem pracę pod szumnym tytułem: „Hair restoration procedures utilized in Poland”.
To ona utorowała mi drogę do International Society of Hair Restoration Surgery (ISHRS), największego towarzystwa chirurgii włosów na świecie.
W kolejnych latach na kongresach tego towarzystwa wygłosiłem ponad sto wykładów, prowadziłem sesje, kursy i warsztaty.
Pamiętam jak podczas 8 Zjazdu ISHRS w Waikoloa na Hawajach straciłem głos.
Zaczęło się wszystko od lotu z San Francisco w towarzystwie kaszlącej rodzinki.
Z samolotu wysiadłem już zainfekowany.
Następnego dnia prowadziłem kurs dotyczący stosowania znieczulenia miejscowego w zabiegach przeszczepu włosów.
System kursu był dość oryginalny, bowiem zasiadałem w odrębnej salce i kolejne grupy kursantów przychodziły do mnie, a ja bodaj sześciokrotnie powtarzałem ten sam wykład.
Nie dziw, że następnego dnia pojawił się całkowity bezgłos.
Pamiętam że, przed wykładem na Sali plenarnej, gdzie zasiadało 600 uczestników, wyszedłem do hallu by sprawdzić czy jeszcze wydobywam z siebie jakiś dźwięk.
Stwierdziwszy, że stałem się niemową wróciłem by powiadomić o tym moderatora mojej sesji dr Roberto Catani.
Ku mojemu przerażeniu Roberto już zaczął mnie przedstawiać w typowo amerykańskim, kwiecistym stylu.
Wszedłem więc na mównicę i z największym trudem wydobyłem z siebie jakiś gruby głos niczym brzuchomówca.
Gdy kończyłem wystąpienie pot spływał mi od czubka głowy po pięty.
To był bodaj najtrudniejszy wykład w moim życiu.
Na pociechę miałem przed sobą salę wypełnioną uczestnikami ubranymi w kolorowe, hawajskie koszule.
Wyglądało to przekomicznie – „tęczowe dzieci kwiaty” i przemawiający do nich głosem Lorda Vadera facet w garniturze i krawacie.
Tym, którzy dziś zachwycają się przeszczepami włosów w Turcji przypomnę, że na początku XXI wieku wielokrotnie tam występowałem i prowadziłem kursy połączone z operacjami pokazowymi.
Przykładowo w czerwcu 2000 roku wygłosiłem aż 6 wykładów podczas 3 Kongresu European Society of Hair Restoration Surgery w Istanbule.
Później byłem kilkakrotnie zapraszany przez Tureckie Towarzystwo Chirurgii Plastycznej by wykładać na temat przeszczepu włosów i plastyki brzucha.
Zapałem do prowadzenia wykładów zaraziłem także dr Małgorzatę Kolenda.
Warto wspomnieć jak wielkim zainteresowaniem cieszył się jej wykład dotyczący ryzyka zatorów tłuszczowych w zabiegach lipoplastycznych wygłoszony podczas 3 European Congress on Advances in Cosmetic Surgery w Berlinie w kwietniu 1990 roku.
Pamiętam, że kilku lekarzy podkreślało, że właśnie dla tego wykładu przyjechali do stolicy Niemiec.
Występowaliśmy w wielu krajach od Alaski, przez Kanadę, Stany, Chiny, Europę po Iran, Turcję i Izrael.
Sale mieściły od 100 do 1000 uczestników.
Nie zaniedbywaliśmy Polski.
Praktycznie podczas każdego zjazdu Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Estetycznej prezentowaliśmy swoje prace.
Doskonale wsparł nasz team dr Szymon Kołacz, który na stałe związał się z naszą kliniką i dziś dzieli się swoim doświadczeniem podczas wykładów w kraju i na świecie.
Współpracująca z nami od wielu lat dr Anna Modelska przedstawiała wykłady poświęcone medycynie Anti Aging w kraju i za granicą.
Osobnym zagadnieniem są warsztaty chirurgiczne.
Przez wiele lat byłem wykładowcą i operatorem podczas warsztatów chirurgii włosów w Orlando.
W jednym z poprzednich felietonów wspominałem o innych miastach jak Paryż, Londyn, Ankara, Barcelona, Mediolan, Teheran, czy Tel Awiw gdzie przeprowadzałem operacje pokazowe.
Ostatnie lata obfitowały w organizowane przez nas warsztaty i kursy.
Wróciliśmy tym samym do tradycji organizacji takich spotkań w ramach cyklu „Blaski i Cienie Chirurgii Plastycznej”.
Dwadzieścia lat temu były one nowością na polskim rynku.
Dziś przybrały formę Master Class, skupiając się na węższym gronie specjalistów chirurgii plastycznej.
Medycyna, a tym bardziej chirurgia to niekończąca się przygoda.
Czym większe jest doświadczenie w jej uprawianiu, tym więcej pojawia się ciekawych przemyśleń i wniosków popartych badaniami klinicznymi.
W trakcie 40 lat przez naszą klinikę przewinęły się tysiące pacjentów.
Dziś na bieżąco korzystamy ze zgromadzonego materiału, prowadzimy zarówno analizy retrospektywne jak i badania prospektywne.
Pozwalają one na ocenę własnej pracy oraz na tworzenia prac badawczych.
Dzielenie się naszym doświadczeniem z innymi lekarzami pozwala na poczucie satysfakcji z własnej pracy.
Sympozja naukowe i warsztaty są bodaj najatrakcyjniejszą formą przekazywania wiedzy i czerpania z dokonań innych lekarzy.
Ten stały dialog ze środowiskiem nadaje naszej pracy ponadczasowy wymiar.