Są w naszym życiu takie zdjęcia, których oglądanie przywołuje bardzo konkretne wspomnienia.
Patrząc na nie widzimy nagle jak ożywają postacie uwiecznione przed laty, jak wyłania się kontekst i znaczenie zatrzymanej w kadrze aparatu chwili.
Dziś sięgnę do dwóch takich zdjęć.
Zdjęcie pierwsze pochodzi ze stycznia 1997 r. i pokazuje grupę chirurgów z różnych zakątków świata.
Zostało wykonane w Hotelu Rancho Mirage w Palm Springs w Kalifornii podczas Światowego Kongresu Chirurgii Odtwórczej Włosów organizowanego przez American Society for Hair Restoration Surgery.
Trafiłem tam na zaproszenie dr Martina Ungera (siedzi drugi od prawej), który zorganizował ciekawą sesję poświęconą technikom przeszczepu włosów stosowanym przez chirurgów w różnych krajach.
Pozostanie dla mnie tajemnicą w jaki sposobem znalazł mój adres. Prawdopodobnie odbyło się to z polecenia dr Dowling Bluford Stough (siedzi pierwszy od lewej), do którego napisałem rok wcześniej list prosząc o polecenie jakiegoś światowego towarzystwa naukowego zajmującego się chirurgią odtwórczą włosów.
W tym czasie komunikowaliśmy się przy pomocy tradycyjnej poczty więc wszystko trwało dłużej.
Przedstawiając moją technikę i słuchając referatów innych uczestników ze zdziwieniem stwierdziłem, że większość chirurgów na świecie wykonuje przeszczepy włosów w odmienny sposób niż ja.
Najpierw lekarz dokonuje nacięć w okolicy biorczej, a następnie asystenci wkładają przeszczepy. Ja robiłem to w sposób odmienny.
Wzorując się na technice dr Carlosa Ubel z Brazylii, który pierwszy na świecie wykonał zabieg 1000 przeszczepów, sam wykonywałem nacięcia i od razu wkładałem w takie miejsca przeszczepy. Technikę nazwano „stick-and-place”.
Dodatkowo zmodyfikowałem ją angażując w ten sposób wkładania swoją asystę i nazwałem ją „four-hand-stick-and place”.
Do dziś wykonuję zabiegi w ten sposób, co z jednej strony zmusza mnie do pozostania przy pacjencie od początku do końca operacji, ale czyni zabieg przeszczepu włosów bezpieczniejszym.
Tu zaznaczę, że do dziś większość lekarzy dłuższą część zabiegu ceduje na swoją asystę, która wkłada przeszczepy. I jak się nie dziwić, że po latach powstał czarny rynek przeszczepu włosów, wykonywanych jedynie przez techników bez udziału lekarzy.
W czasie kongresu w Palm Springs poznałem dr Jamesa Arnolda. To on polecił mi wstąpienie do International Society of Hair Restoration Surgery (ISHRS). Tak też zrobiłem i od ponad 25 lat to Towarzystwo stało się dla mnie jak wielka międzynarodowa rodzina.
Tutaj czuję się jak wśród swoich, byłem przez 6 lat członkiem zarządu, przewodziłem komisji Pro Bono, wygłosiłem dziesiątki wykładów, prowadziłem szereg kursów i co najważniejsze mam grono doskonałych przyjaciół.
Szkoda tylko, że nie ma już dr James Arnolda, który był nie tylko doskonałym wykładowcą, ale przede wszystkim niezmiernie miłym człowiekiem. Zginął tragicznie w roku 2007 w parku Yellowstone.
Drugie zdjęcie pochodzi ze stycznia 2000 r. i zostało wykonane u podnóża twierdzy Masada w Izraelu.
Związane było z pierwszym wyjazdem grupy polskich chirurgów plastyków na amerykańsko-izraelskie sympozjum Aesthetic Surgery at the Red Sea w Eilatcie.
Organizatorem wyjazdy był Arik Dotan, założyciel firmy PAD Technologies – dystrybutora implantów firmy Mentor.
Arik nie tylko zadbał o udział w obradach, ale jako mieszkaniec Izraela zapragnął pokazać nam swój piękny kraj organizując wycieczkę autokarem od morza Czerwonego po morze Śródziemne.
Atrakcyjności wyjazdu dodawała formuła zwiedzania w asyście przewodniczki Avivy i nocowania w kibucach.
Mogliśmy dzięki temu poznać nie tylko odległą historię Izraela i Palestyny, ale też poczuć ducha na nowo powstałego państwa żydowskiego.
Dla mnie wyjazd był swojego rodzaju wyzwaniem, bowiem jako chirurg nie posiadający wówczas specjalizacji z chirurgii plastycznej, byłem początkowo traktowany przez jego uczestników jako ktoś obcy.
Jedyną osobą, która patrzyła na mnie przyjaznym okiem był dr Andrzej Sankowski. Doskonały chirurg plastyk i pionier chirurgii estetycznej w Polsce.
Z Andrzejem poznałem się nieco wcześniej i miałem okazję nie tylko korzystać z jego fachowych rad, a także doznawać niemałej przyjemności obcowania z człowiekiem o ogromnej kulturze osobistej.
Podczas wieczornego przyjęcia poprzedzającego obrady sporo czasu spędziłem z dr Timothy Marten, chirurgiem plastykiem z USA.
Jakimś trafem widział on wcześniej jednego z moich pacjentów i pragnął mnie poznać.
Nasza rozmowa dalece wybiegała poza tematy chirurgiczne. Jakie było moje zdziwienie w dniu następnym, gdy podczas porannych obrad dr Marten poprzedził swoje wystąpienie dotyczące rekonstrukcji w obrębie skóry owłosionej głowy informacją, że oto „na sali jest obecny the best hair restoration surgeon in the world”.
A ponieważ wymienił także moje nazwisko, więc nie pozostało nic innego jak wstać i się ukłonić. Znając już trochę Amerykanów byłem świadom, że jest to typowa dla nich forma grzecznościowa wyrażania swojej sympatii, ale było mi miło, że w przerwie obrad polscy koledzy nie tylko mi pogratulowali, ale także przyjęli do swojego grona.
Tymczasem organizator sympozjum poprosił mnie o wygłoszenie pracy dotyczącej chirurgii odtwórczej włosów w popołudniowej sesji. Szczęśliwie miałem przy sobie laptopa i gotową pracę, która prezentowałem dwa tygodnie wcześniej w Orlando podczas Kongresu American Academy of Cosmetic Surgery.
Gdy zakończyłem moje wystąpienie w popołudniowej sesji z przerażeniem zauważyłem podniesioną rękę jednego z chirurgów z Izraela, który tego dnia po każdej pracy miał jakieś krytyczne uwagi do prelegentów. „O Boże”, pomyślałem, „teraz mi się oberwie…”. Tymczasem nasz „etatowy krytykant” wstał i oświadczył: „proszę państwa, to była najlepsza praca wygłoszona na tym sympozjum”.
Gdyby tego było mało, podszedł do mnie dr Robert M. Goldwyn, naczelny redaktor największego na świecie czasopisma chirurgii plastycznej – Plastic and Reconstructive Surgery (PRS), uścisnął mi dłoń, pogratulował wystąpienia i poprosił bym przesłał mu manuskrypt do publikacji w PRS.
Zmobilizowany tą zaszczytną propozycją, skorzystałem z zaproszenia i wysłałem pracę zatytułowaną: „Algorithm of Hair Restoration Surgery in Children”. Została ona opublikowana w PRS w 2003 roku i stała się wykładnią leczenia urazowych ubytków skóry owłosionej na głowie nie tylko u dzieci.
Długo by pisać o dalszej części pobytu w Izraelu, o zwiedzaniu Betlejem, Nazaret i Jerozolimy, o kąpielach w morzu Martwym, o duchowych przeżyciach na górze Ośmiu Błogosławieństw nad jeziorem Genezaret, o uczestnictwie w uroczystości nadania tytułu Sprawiedliwi wśród Narodów Świata dziadkowi doktor Elżbiety Barańskiej w muzeum Jad Waszem, w końcu o długich wesołych wieczorach w kolejnych kibucach.
Tak to był niezapomniany wyjazd pod każdym względem.