Każdemu ciężko rozstać się ze wspomnieniami. Mam ten sam problem, zwłaszcza gdy rzecz dotyczy pracy w oddziale chirurgicznym szpitala im. Franciszka Raszei w Poznaniu. Wszak kronika ma być poświęcona historii Kliniki Kolasiński. Jednak ciężko zakończyć wspomnienia z miejsca, które ukształtowało moją postawę chirurga. To co zacząłem w szpitalu Raszei ma swoją kontynuacje tu w Swarzędzu.
Jest wiele powodów by tak twierdzić. Najbardziej oczywisty to taki, że spora część personelu pielęgniarskiego przeszła ze szpitala Raszei do pracy w mojej klinice.
Pierwszą była wspomniana już Pani Urszula Górczak. Kolejną osobą była Mariola Reszke. To ją poleciła mi Pani Ulka i muszę przyznać, że był to wybór doskonały. Do dziś Pani Mariola pracuje ze mną będąc jednocześnie przełożoną pielęgniarek i oddziałową bloku operacyjnego.
Spośród czterech pielęgniarek pracujących w oddziale, aż trzy przeszły ze Szpitala Raszei: Sylwia Degórska (oddziałowa), Zdzisława Napierała i Joasia Zielińska. Styl ich pracy, profesjonalizm i ogromna empatia w stosunku do pacjentów powodują, że niemal codziennie odbieram podziękowania od wdzięcznych pacjentów.
Z oddziału chirurgicznego szpitala Raszei przeszła do mnie Pani Aneta Kowal. Wtedy utalentowana pielęgniarka, dziś dyrektor kliniki, która w jakiś czarodziejski sposób godzi łagodność charakteru ze skutecznością swego działania.
Co dodatkowo mnie cieszy, to fakt, że dziewczyny pokończyły studia, liczne kursy doskonalące i dziś reprezentują najwyższy poziom w swoim zawodzie.
Nieco później dołączyły dwie pielęgniarki anestezjologiczne: Kasia Zięta i Agnieszka Grudnicka oraz instrumentariuszka Margareta Hamerska. To one są tym bieżącym łącznikiem z Raszeią, bowiem nadal tam pracują dzieląc swój czas pomiędzy tymi dwoma placówkami.
Bardzo wcześnie dołączył do mnie dr Wojciech Zieliński. Było to bodaj w drugim roku działalności gabinetu. Jak dziś pamiętam naszą rozmowę w poradni chirurgicznej. Na jego narzekania na otaczającą nas powszechnie beznadziejność miałem tylko jedno antidotum – zaproszenie do współpracy. Trwa ona do dzisiaj i przerodziła się w trwałą przyjaźń.
Bardzo wcześnie dołączył do mnie Pan Tomek Lejman. Wspominam wielogodzinne wspólne operacje przeszczepu włosów. Do dziś mam wyrzuty sumienia z powodu skalpela, który wysunął się z mojej ręki i utknął w pięcie przerażonego Tomka.
Ze szpitala Raszei do zespołu kliniki dołączyła 30 lat temu dr Małgorzata Kolenda. Wówczas jako studentka, każdą wolną chwilę spędzała w naszej sali operacyjnej. Po studiach specjalizację z chirurgii ogólnej i doktorat zrobiła w murach szpitala Raszei pracując jednocześnie w naszej klinice. Podobnie było ze specjalizacją z chirurgii plastycznej realizowaną w szpitalu im. Jurasza w Bydgoszczy – od rana tam, a do wieczora tu.
Pierwszym anestezjologiem rodem z Raszei był dr Zbigniew Chałupka. To dzięki niemu dołączyła do nas dr Halina Kurzawska. I choć nie ma już na tym świecie dr Chałupki, to jego dzieło z ogromnym profesjonalizmem kontynuuje cudowna doktor Halinka.
Jest coś magicznego w tym „raszejowym” rodowodzie. Coś, co patetycznie można by nazwać etosem pracy z wyraźnymi elementami wzajemnych relacji całkowicie pozbawionych patosu. Co ciekawe, ten styl siłą rzeczy „zaraził” pozostałych członków dzisiejszego zespołu kliniki. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że Klinika Kolasiński jest taką „Raszeią Bis”.
Na zakończenie dwie anegdoty z lat 80-tych – jedna z gabinetu druga ze szpitala.
Anegdota numer jeden – W dniu 30 kwietnia przyjechał do mnie pociągiem pacjent z Lublina. Była słoneczna pogoda. Pacjent stawił się w gabinecie w koszulce z krótkim rękawem i w sandałach. Wykonałem u niego przeszczepy włosów i założyłem opatrunek. Następnego dnia rano w Poznaniu spadł śnieg. Rzecz dziwna jak na tę porę roku. No cóż, po zdjęciu opatrunku pacjent udał się na dworzec w stroju całkowicie nieadekwatnym do panujących pierwszego maja warunków zimowych. Zapewne wzbudzał większą sensację niż dziś pacjenci wracający z medycznych eskapad do Turcji. I to nie za sprawą śladów interwencji chirurgicznej na głowie, a z powodu owych nieszczęsnych sandałów, które nosił jak na Polaka „nietypowo” – bez skarpet ;)
Anegdota numer dwa – W czasie ostrego dyżuru w izbie przyjęć szpitala Raszei odebrałem komunikat pogotowia, że wiozą z dworca kolejowego młodą kobietę z bólami brzucha. Rzeczywiście po 10 minutach w drzwiach gabinetu ukazała się wysoka, urodziwa kobieta ubrana w długie, wytworne futro z lisa. Po zebraniu wywiadu poprosiłem pacjentkę by przeszła za parawan celem zbadania. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zdjęciu futra moim oczom ukazała się naga kobieta odzianą jedynie w skromne czerwone stringi. Zapewne dostrzegła mój osłupiały wzrok więc pospiesznie wyjaśniła: „przepraszam bo ja prosto z Warszawy…”
I tak to dzieliłem swój czas pomiędzy ciężką, ale jak widać czasem barwną pracę w szpitalu Raszei i w swoim gabinecie na osiedlu Bolesława Chrobrego w Poznaniu.
Dwie zjawiskowe pielęgniarki oddziału chirurgii męskiej Szpitala im. F. Raszei w Poznaniu: Bogusia Przybylska (z lewej) i Mariola Reszke (w środku) w towarzystwie młodego chirurga Jerzego Kolasińskiego.
Pani Mariola Reszke w początkowym okresie pracy w klinice w Swarzędzu.
Pan Tomasz Lejman (z lewej) przez wiele lat asystował do zabiegów przeszczepu włosów.
Z dr Wojciechem Zielińskim (drugi od lewej) we wczesnych latach działalności kliniki w Swarzędzu przeprowadzaliśmy nawet operacje usunięcia pęcherzyka żółciowego metodą otwartą. W tym czasie laparoskopia stawiała dopiero pierwsze kroczki w chirurgii. Dzielnie asystowała nam Pani Mariola Reszke (z prawej).
Dr Małgorzata Kolenda (druga od lewej), jeszcze jako studentka asystowała do pierwszej operacji tysiąca przeszczepów włosów. Od prawej stoją: Beata Rogalka i Tomasz Lejman.
Dr Zbigniew Chałupka kładł podwaliny pod prywatnie wykonywaną anestezję. A wszystko działo się ponad 30 lat temu.
Dr Halinka Kurzawska niezastąpiona 30 lat temu i dziś.