Po powrocie ze Stanów wpadłem w wir pracy w szpitalu. Znów liczne operacje i ostre dyżury. Jednak po głowie krążyła myśl, by wiedzę zdobytą w Cleveland Hair Clinic jak najszybciej wykorzystać.
Szczęśliwie dość szybko znalazł się pierwszy pacjent. Można bez wahania nazwać go śmiałkiem, zważywszy że miał świadomość bycia tym pierwszym.
W rozmowach między operacjami w szpitalu poprosiłem bardzo doświadczoną instrumentariuszkę, Panią Urszulę Górczak, by mi zaasystowała do operacji przeszczepu włosów. Podziwiam jej odwagę i doceniam zaufanie jakim mnie obdarzyła. Wszak w roku 1984 nie tylko nikt takiego zabiegu w Polsce nie wykonał, ale także nikt nie operował poza murami państwowego szpitala.
Swojego gabinetu użyczyła mi bliska znajoma lekarka dentysta Jola Górna. I tak oto w dniu 6 grudnia 1984 roku przystąpiliśmy do procedury na „żywym pacjencie”.
Skóra głowy jest niezmiernie bogato unaczyniona, więc po dokonaniu pierwszych nacięć pole operacyjne obficie spłynęło krwią. Poziom emocji zwiększała świadomość, że za plecami nie ma nikogo kto mógłby pomóc, wesprzeć. Energii dodała mi prosta myśl: „ten zabieg trzeba skończyć, nikt tego za mnie nie zrobi, muszę doprowadzić to szczęśliwego finału to co rozpocząłem”. Tak się też stało. Trawestując popularne porzekadło „nie tylko pacjent przeżył, ale i operacja się udała”.
Po trzech miesiącach na głowie pojawiły się pierwsze odrosty przeszczepionych włosów. Po pierwszym pacjencie pojawili się kolejni. Operowałem ich już we własnym gabinecie chirurgicznym na osiedlu Bolesława Chrobrego w Poznaniu. Był to wówczas pierwszy prywatny gabinet chirurgiczny w Poznaniu. W jego skład wchodziły: gabinet konsultacyjny, gabinet zabiegowy, poczekalnia, sterylizacja i pokój pobytu pacjentów.
Operacje odbywały się na prawdziwym stole operacyjnym pozyskanym ze szpitala i osobiście wniesionym z pomocą kolegi, wspaniałego chirurga Grzegorza Matylli. Pole operacyjne rozświetlały dwie bezcieniowe lampy operacyjne, a sterylizację wykonywałem osobiście w autoklawie firmy Vebeco.
W krótkim czasie liczba pacjentów zaczęła się zwiększać. Wszak wówczas w Polsce tylko dwie osoby zajmowały się leczeniem łysienia: Pani Lena w Szczecinie i ja w Poznaniu.
Najlepiej atmosferę tamtych dni oddaje szósty odcinek popularnego serialu „Czterdziestolatek” gdzie w rolę Pani Leny wcieliła się bohaterka filmowa pani Flora: https://www.dailymotion.com/video/x7zzg9t
Ja też stałem się inspiracją dla popularnego serialu o lekarzach i zarazem głównego bohatera, ale to już całkiem inna historia….
I tak to było w tych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Pani Urszula Górczak współpracowała ze mną ponad 10 lat zarówno w gabinecie na osiedlu Chrobrego w Poznaniu jak i w klinice w Swarzędzu (na zdjęciu). Jestem jej za to .ogromnie wdzięczny.
Pierwszy Pacjent stał się moim bliskim znajomym. Wykonałem u niego jeszcze kilka zabiegów przeszczepu włosów, co pozwoliło na utrzymanie jego fryzury w bardzo dobrym stanie.
Przed pięciu laty uczcił swoją obecnością uroczysty bankiet z okazji 35-lecia kliniki. Niestety nie doczekał obchodów 40-lecia. Odszedł w styczniu 2024r.